Ojcze,
tak bardzo mi Ciebie brakuje.
Twojego uścisku i ciepłych dłoni.
Tak żebym poczuł się pewnie,
tak iż poczułbym się kochany.
I nie musiałbym więcej obawiać się o życie,
bo wiedziałbym, że wszystko trzymasz w swych silnych dłoniach.
Tak, nie musiałbym się więcej bać, bo wiedziałbym, że o wszystko się zatroszczysz.
Ojcze,
gdzie jestes?
Ojcze,
gdzie byłeś jak byłem mały?
Teraz wiem, że jesteś, ale wtedy nie wiedziałem, że jesteś moim ojcem.
Byłeś przy mnie i nazywałem Cię Tato, ale to słowo tak mało dla mnie znaczyło.
Byłeś nieobecny, nieobecny Tato, jakby ktoś obcy, z dalekiej krainy.
Ciągle się bałem bo nie było Ciebie, nie byłeś pewny czy mnie kochasz,
nie cieszyłeś się z moich narodzin.
Dzień narodzin był dla Ciebie rozpaczą, kłopotem.
Nie umiałeś mnie przyjąć.
Nie chciałeś mnie przyjąć, odrzuciłeś mnie od siebie.
Byłeś obcy.
Obcy Tato.
Ktoś daleki, z dalekiej krainy.
Ktoś odległy, choć tak blisko.
Wystarczyło powiedzieć, synu, kocham Cię, dobrze, że jesteś,
cieszę się na twój widok, na twój widok moje serce się raduje.
Jestem z Ciebie dumny, jestem dumny z tego, że Cię mam.
Jestem dumny z tego, że jesteś.
Dobrze, że jesteś synu, dobrze, że jesteś tato.
Przytulili się nawzajem w geście pojednania.